Głównym Szlakiem Beskidzkim Wschodniokarpackim
Post III

W kolejnym poście wracam do drogi na Klimiec, aby coś więcej napisać.
Przecinamy ową drogę na Klimiec i idziemy  dalej, wg ścieżki GPS mijając  ruiny  budynków tak murowanych jak, i drewnianych, niektóre w nie najgorszym  stanie. Można by przy jakimś nakładzie finansowym odbudować to, co teraz niszczeje, zwłaszcza drewniany budynek.





Wyglądają mi one jak dawne ośrodki wypoczynkowe zakładów pracy czasów mocno komunistycznych, a może się mylę i są dużo młodsze, lecz czas szybko robi swoje.
Po około godzinie  może trochę więcej, przechodzimy pod linią energetyczną zapewne bardzo wysokiego napięcia. 


 
Po przejściu dalej  godzinkę może mniej kolejny postój zwłaszcza, że byliśmy bardzo głodni, szło to zauważyć, bo każdy na każdego zaczął patrzeć wilkiem i zagrażało to  wyprawie.
Postój był dłuższy połączony z suszeniem i ogrzewaniem. 





 Idąc dalej trzymaliśmy się cały czas dróg leśnych i polnych, mijaliśmy od czasu do czasu znaki turystyczne,  jednak głównie trzymamy się śladu GPS, cały czas to podkreślam, bo bardzo łatwo zejść ze szlaku patrząc nawet na jakieś znakowania, które raz się pokrywają z naszym śladem, innym razem nie.
Od prawie samego początku, czyli od owego lasu przy trasie M06 są trudności z wodą, której praktycznie nie ma, co nie znaczy, że jej w ogóle nie ma, ale poszukanie wymagałoby zejścia ze szlaku gdzieś w dolinkę.
O godzinie 16tej zeszliśmy ze szlaku w lewo jakieś 100 metrów i uzupełniliśmy wodę w małej rzeczce, jednej z dopływów rzeki Stryj.
około 18.30 dochodzimy na postój połączony z noclegiem, na mapie to okolice Przełęczy Przysłop,  łąka kawałek pola z kopkami siana, w dali około 300-400 metrów owa linia wysokiego napięcia.
My rozbijamy namiot rozpalamy ognisko i odpoczywamy.








W pobliżu linii na szlaku znajduje się  źródełko trochę  liche, ale można uzupełnić zapasy wody i wrócić na biwak, w takich chwilach można się przekonać jak bardzo człowiek potrzebuje dużo wody. 
  Kolejny dzień wędrówki, ruszyliśmy około 9.45  cały czas ścieżką nigdzie nie przedzieramy się, droga bardzo przyjemna lasy świerkowe, łąki itp.
około 11.20 śniadanie 

Kilka minut drogi od postoju dochodzimy do rozwidlenia dróżek, w dali lewo skos mamy maszt jakiegoś nadajnika na górze Uszcza,




  nie idziemy tam, no chyba, że jako ciekawostka, po czym wracamy na rozwidlenie i schodzimy jak droga prowadzi.
Dochodzimy do wsi i torów kolejowych, kawałek idziemy z lewej strony po czym przechodzimy na druga stronę. 
 Dalej prosto drogą, gościńcem do stacji kolejowej Ławoćne do której doszliśmy ok 13tej.
Przy stacji mamy przynajmniej 2-3 sklepy, aptekę, robimy odpoczynek uzupełniamy zapasy i jak wspominałem we wcześniejszym poście to jest to miejsce, najlepsze na zakończenie etapu wędrówki. 
Nawet jeżeli pociągu szybko nie będzie, to warto na niego poczekać
ostatecznie gdyby czekanie miało potrwać do ranamamy namiot.
Idziemy dalej śladem GPS przechodzimy na lewą stronę torów  choć nie koniecznie, bo jak zauważyliśmy można nadal trzymać się drogi z prawej strony torów, i iść dalej aż do Tarnawki dopiero tam przejść na drugą stronę.
Może się powtarzam, ale czasem warto coś przypomnieć. My szliśmy z lewej strony torów od Ławoćnego, bo tak prowadził oryginał, obecnie jest to mało wygodne, ale nie niemożliwe.
W Tarnawce ruszamy w górę w kierunku Trościana.
Przechodząc pierwszym razem te okolice, miałem tutaj nocleg powyżej wioski.
 

  
Idąc dalej ciągle pod górę przechodzimy tuż obok szczytu Orszowiec 1134m npm.
Tu akurat jest widok z samego szczytu Orszowca


Dalej droga prowadzi już prosto choć pod górę, ale powoli dochodzimy na górę Trościan, takie małe  centrum narciarskie, podobne będzie jeszcze z drugiej strony Sławskiego.





WIDEO TROŚCIAN
 
Wzdłuż tych straganów nie warto szukać zejścia w prawo ewentualnie można iść na koniec i tam schodzić ale to trochę okrężna droga.
My schodzimy w dół na początku z lewej  strony wyciągu.

 


Powyższe zdjęcie pokazuje stok na Trościan widziany od dołu, schodzimy tą szerszą przecinką, widać tam przy powiększeniu  wąską ścieżkę.
Schodząc na dół kierujemy się ścieżką bardziej na lewo aż wejdziemy na dość szeroką drogę prowadzącą właśnie do góry jakby na zachodni kraniec Trościana.
Jeżeli zamierzamy  iść dalej to skręcamy w te drogę na lewo, a jeżeli szukamy najbliższego noclegu to schodzimy niżej  i skręcamy w prawo, pytamy w domach o kwatery.    
Nam udało się zdobyć kwatery z kolacją i śniadaniem, nie było łatwo, bo to weekend i dużo miejsc zajętych.
Kolejny dzionek marszu, wróciliśmy w miejsce zejścia z Trościana i poszliśmy ową drogą do góry, godzina 9.50.  
Może kogoś zastanawiać podawanie aktualnego czasu, ale może się okazać dość  przydatne, bo łatwo określić mniej więcej czas przejść pomiędzy jakimiś miejscami.
Idziemy jak droga prowadzi pod górę i mijamy będąc już dość daleko, ale jeszcze nie u samej góry domki letniskowe z prawej strony,  na jednym z nich u góry wyżłobione są charakterystyczne trzy świnki to taki śmieszny punkt odniesienia, za tym domkiem schodzimy z tejże drogi idąc lekko prawo skos pod górę, prawie niewidoczną małą ścieżką. Ścieżka ta przez jakiś jeszcze czas idzie równolegle do naszej drogi, ale powoli odbija od niej aż tracimy ją z oczu.
Idziemy tak jak prowadzi owa ścieżka potem przechodzi ona w lepszą drogę aż w pewnym momencie jak to jest na śladzie, skręcamy ostro w prawo i schodzimy w dół cały czas drogą leśną. To teraz jest prosta sprawa, ale zanim to znaleźliśmy zatochylismy nie małe koło.
Idziemy cały czas ta drogą i nigdzie nie schodzimy, pilnujemy GPS.
Mieszkańcy bardziej kojarzą to miejsce jako  drogę na Menczyl i jak ktoś ma problem wcześniej jeszcze przy stoku Trościana ,to można kogoś zapytać o taką drogę.
Na ten Menczyl nie wychodzimy a przynajmniej na sam szczyt, idziemy pod górę dopóki  nie wejdziemy na ścieżkę znakowaną biegnącą właśnie z góry.
Wchodzimy na te ścieżkę i skręcamy ostro w prawo, schodzimy w dół, dalej prowadzi nas, i droga, i ślad aż do samej miejscowości Sławskie.
Sławskie to już większa mieścina no i stacja kolejowa następna po Ławoćnie,
 tak więc dobre miejsce na przerwę w wędrówce.
Kontynuując idziemy przez centrum i kierujemy się na Płaj i Zworec za Sławskim, nie musimy od razu robić zapasów  w centrum,  bo możemy to zrobić zdecydowanie dalej oszczędzając przy tym siły na dźwiganie.
Nie trzeba też kupować zbyt  wiele wody, bo przed nami przy podejściu do  wyciągu narciarskiego na Zworec spotkamy źródełko  z dobrą wodą.
Tam będzie potrzeba nabrania więcej wody, bo dłuższy kawałek jej nie będzie.

Myślę że to byłoby na tyle z kolejnego fragmentu wędrówki 
Głównym Szlakiem Beskidzkim Wschodniokarpackim.  
Pozdrawiam hej hej